Tytuł wpisu może się wydawać, że jest niezwiązany z edukacją, jednak pewnie wielu z nas potwierdzi, że to właśnie w okresie szkolnym, zetknęło się po raz pierwszy ze zjawiskiem wolontariatu. Po co o tym piszę? Przekonasz się dalej 🙂

W dobie pragmatycznego podejścia do rzeczywistości warto pamiętać, by swoim uczniom oraz dzieciom uświadamiać, po co się robi pewne rzeczy, czemu one służą i podkreślać, w jaki sposób robiąc to coś, można zyskać coś cennego [coś zastąpić konkretami]. Dziś chciałam się z Tobą podzielić osobistą historią związaną z wolontariatem i pokazać Ci, ile dzięki temu zyskałam.

Nie pamiętam, kiedy zaczęłam odczuwać wewnętrzną potrzebę robienia czegoś dla innych, ale pamiętam, że obserwując moją babcię, mamę czy tatę, po prostu wiedziałam, że tak należy robić. Pamiętam również, że od najmłodszych lat nie znosiłam cudzego cierpienia i płakałam, gdy widziałam ranne zwierzątka, i starałam się im pomóc na miarę moich możliwości. Dopiero w gimnazjum na poważnie zaczęłam się interesować wolontariatem, w związku z tym, że w naszej szkole żaden wolontariat nie działał – założyłam własny. W tamtym okresie marzyłam, że oprócz bycia nauczycielem, który zmienia świat, będę sołtysem i zrobię wszystko, by moja wieś była piękna i przyjazna dla mieszkańców. Zupełnie nie myślałam o tym, że po skończeniu szkoły średniej wyjadę przecież na studia, i zupełnie nie przewidziałam tego, że na wieś nie wrócę na stałe. Nie oddalajmy się jednak za bardzo od tematu.

Pamiętam, że uprałam się, aby nasz gimnazjalny wolontariat stworzył mikołajkową niespodziankę dla dzieciaków z rodzinnego domu dziecka, oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów od naszej szkoły. Cieszyłam się na myśl, że dużo osób zaangażowało się w tworzenie paczki, w której skład wchodziły głównie zabawki, kilka gier planszowych i książek. Miałam poczucie, że to robię – zmieniam świat, uszczęśliwiam ludzi. Moje zadowolenie zniknęło, kiedy kończąc wizytę w rodzinnym domu dziecka, nasza szkoła dostała piękne, wydrukowane podziękowanie. Byłoby ok, gdyby nie to, że zostało wypisane na nim, za co dziękują dzieci. Byłam zażenowana. Dlaczego? Bo na podziękowaniu znalazły się rzeczy, o których ja nie pomyślałam, że są potrzebne, a mianowicie: przybory szkolne, słodycze i na trzecim miejscu zabawki… Czułam tym większy żal do siebie, dlatego że to ja wpadałam na ten „genialny” plan zrobienia prezentu, sama rozmawiałam z panią (mamą) i nie zapytałam o konkrety. Nie zapytałam, czego potrzebują, z czego najbardziej się ucieszą, co okaże się pomocne. To była dla mnie bardzo ważna lekcja.

Nie zawsze to, co nam się wydaje, że jest pomocne, w rzeczywistości takie jest.

Dopiero w szkole średniej dowiedziałam się, jak można efektywnie pomagać, to znaczy mądrze. Stało się to dzięki projektowi Szlachetna Paczka (wtedy jeszcze zwała się Świąteczną Paczką). Odkąd poznałam ideę Mądrej Pomocy, staram się ją wdrażać w życie. Nic lepiej nie obrazuje tej idei, jak „Cyrk Motyli”. Zachęcam do obejrzenia, film trwa tylko 20 min., można się wzruszyć, zainspirować i miło spędzić czas. 🙂

Kiedy sobie uzmysłowiłam, że każdym słowem i zachowaniem w jakiś sposób wpływam na moje otocznie, zaczęłam bardziej świadomie działać. I zanim postanowię komuś „ułatwić” życie, zastanawiam się, na ile będzie to zgodne z ideą Mądrej Pomocy. To, co najbardziej podoba mi się w tym pojęciu, to nastawianie na drugiego człowieka, na poznanie go, zrozumienie. To jest coś, to jest również ważne w naszym codziennym życiu, w relacjach z bliskimi. Mimo że kogoś znamy, bo mieszkamy z nim, może się okazać, że nie znamy jego potrzeb (co czasem nieświadomie prowadzi do nieporozumień lub konfliktów). Podobnie jest z naszymi uczniami – musimy znać ich potrzeby edukacyjne, zainteresowania, aby do nich dotrzeć, aby wybrać odpowiednie metody czy narzędzia. Kiedy po raz pierwszy obejrzałam „Cyrk Motyli” (na szkoleniu dla Wolontariuszy Szlachetnej Paczki), nagle w głowie pojawiła mi się wizja nauczyciela, jakim chcę być. Chcę być dla moich uczniów Mendezem, chcę ich inspirować do: rozwoju, poszukiwania, do zmienia się na lepsze, poznawania samych siebie. Mam nadzieję, że i Wy będzie dla swych dzieci oraz uczniów Mendezami.

Odpowiedzieć muszę jeszcze na postawione pytanie: Czy wolontariat się opłaca?

Tak!

Ja dzięki wolontariatowi w Szlachetnej Paczce:

*poznałam niezwykłych ludzi (innych Wolontariuszy oraz rodziny);

*udoskonaliłam moje umiejętności komunikacyjne;

*przełamałam lęk przed wystąpieniami publicznymi (prowadziłam wdrożenia dla Wolontariuszy, zdjęcie do wpisu jest tego dowodem :D);

*poprawiłam swoje zarządzanie czasem;

*pokonałam bariery, które utrudniały mi rozmowę na trudne tematy;

*zaczęłam inaczej patrzeć na siebie (poznałam się lepiej!) oraz rzeczywistość;

*stworzyłam wizję siebie jako nauczyciela;

*zaczęłam wdrażać Mądrą Pomoc w życie, więc spełniam swe marzenie (zmienić świat na lepsze).

A Ty, byłeś kiedyś wolontariuszem? Podziel się swoją historią! A jeśli chciałabyś spróbować, czym jest Mądra Pomoc, to zapraszam Cię do poznania historii Pani Małgorzaty i dołączenia do wydarzenia, w którym tworzymy Paczkę